Są wina, które niosą ze sobą coś więcej niż tylko same wrażenia degustacyjne. Wina, które opowiadają pewną historię. Wina, będące efektem prawdziwej pasji i miłości. W końcu wina, które przywołują cudowne wspomnienia – wspomnienia pięknych miejsc i równie wspaniałych ludzi. Tak właśnie jest w przypadku Lepa Vida – butikowej winiarni z Doliny Vipavy i każdej butelki wychodzącej spod ręki Matiji i Ireny.
Miałem to szczęście, że odwiedziłem ich osobiście podczas mojej podróży do Słowenii i była to jedna z tych wizyt, które zostaną w pamięci na długo. Gorąco zachęcam do zapoznania się z tym wpisem, gdzie piszę o samej winiarni, moich odwiedzinach w tym miejscu i niesamowitych ludziach, którzy za nią stoją. To piękna historia powracająca do mnie za każdym razem, gdy sięgam po wina od Lepa Vida.
Na miejscu podczas degustacji z Ireną spróbowałem całego portfolio winiarni, a spora jego część przyjechała ze mną do kraju. Jakieś czas temu opisywałem Sauvignon 2020 (tutaj), a teraz pora na kolejną etykietę – Lepa Vida Mi 2018.
„Mi” to pierwsze litery imion właścicieli, a więc Matiji i Ireny. „Mi” to także „my” w języku słoweńskim. Jak mówiła Irena, to wino dla nich samych. Matija uwielbia malvaziję, a Irena sauvignon i właśnie z tych odmian skomponowana jest ta etykieta ( 70% malvazija, 30% sauvignon ). W tym winie małżeństwo stara się wyrazić równowagę między sauvignon, który jest aromatyczny, ale też lekki i chrupki, a malvaziją, która z kolei jest mocniejsza i krąglejsza dzięki pełnej dojrzałości winogron. Samo wino ma kontakt tyko ze stalową kadzią. Częstuje nas nutami cytrusów, mango, skórki ananasa, przejrzałym żółtym jabłkiem, imbirem. Do tego kwiaty, trochę miodu. Usta średniej materii, żywe, świeże, z posmakiem słodkiego owocu, cytryny. Radosne i pyszne.
Pasuje do rozmaitych sałatek, kuchni azjatyckiej, owoców morza, kurczaka, świeżego sera.
Wino zakupiłem zagranicą