Quinta do Pôpa, Quinta do Seixo, Quinta da Côrte – z wizytą w Douro cz. I

Od jakiegoś czasu marzyłem o tym, aby bez pośpiechu powłóczyć się po Douro odwiedzając przy okazji kilka winnic, które na tle wijącej się w dole rzeki, tworzą jedyny w swoim rodzaju krajobraz. Pierwsza podróż w to miejsce nie pozwoliła mi w pełni zrealizować założonego planu, więc musiałem tutaj wrócić. Wróciłem nie tylko dla samego wina, ale też dla całego tutejszego piękna.

Douro to dla mnie wyjątkowe miejsce, co staram się podkreślać przy każdej możliwej okazji. Kto raz tu przyjedzie, ten zakocha się już na całe życie i nie wyobrażam sobie, aby było inaczej. Ciągnące się kilometrami i usiane tarasowymi winnicami wzgórza wzdłuż płynącej majestatycznie rzeki, to obrazki zapadające w pamięci na zawsze. Jeżeli mamy jeszcze świadomość tego, że wokół powstają wybitne wina, to nie muszę chyba dodawać, iż stąd nie chce się wyjeżdżać.

Douro po raz kolejny chwyciło mnie za serce, ale dziś nie będę pisał o jego zjawiskowym pięknie, a o trzech winnicach, do których dotarłem w pierwszej kolejności. Douro, tak jak wiele innych regionów, może poszczycić się znakomitymi producentami i w ramach kolejnych wpisów pokażę wam te miejsca, do których dotarłem osobiście. W kilka dni nie da się odwiedzić każdego, kogo by się chciało, ale i tak jestem bardzo zadowolony z efektów mojej wyprawy. Na początek, trzy quinty należące do różnych producentów: Quinta do Pôpa, Quinta do Seixo, Quinta da Côrte. Zacznijmy od Quinta do Pôpa.

Quinta do Pôpa to niezwykle malowniczo położona posiadłość przy głównej drodze prowadzącej wzdłuż rzeki, między Peso da Régua i Pinhão. Aby do niej dojechać, trzeba wspiąć się samochodem nieco pod górkę, co w Douro raczej nie powinno nikogo dziwić. Korzeni winiarni należy upatrywać w osobie Francisco Ferreira ( zwanego dziadkiem Pôpa ), który był synem dużego producenta z Douro. Był on dość charyzmatyczną osobą i szanowaną przez ludzi go otaczających, przekazując przy okazji sporo inspiracji kolejnemu pokoleniu. Jego syn Zeca, spełnił marzenie ojca i zakupił Quinta do Vidiedo zlokalizowaną w Adorigo – Tabuaço. W hołdzie dla ojca zmienił nazwę posiadłości na Quinta do Pôpa. Powolna ciężka praca sprawiła, że Quinta do Pôpa zaczęła zyskiwać uznanie wśród miejscowych posiadłości ( pomocy udzielał m.in. przyjaciel Zeca – sam Luís Pato ). Obecnie wszystkim kieruje już trzecie pokolenie – Stéphane i Vanessa Ferreira, którzy wnieśli nieco świeżości do całego przedsięwzięcia. Quinta do Pôpa to aktualnie 14 ha winnic. Niedawno winiarnia wypuściła swoje pierwsze porto, gdyż do tej pory produkowała jedynie wina wytrawne oraz czerwone słodkie wino z późnego zbioru. Rozpoczęto także wytwarzanie własnej oliwy. Wina spod szyldu Quinta do Pôpa są naprawdę świetne i koniecznie trzeba wziąć je pod uwagę, jeżeli planujecie przyjazd w te strony. Obowiązkowo odwiedźcie również samą posiadłość i to nie tylko dla samej degustacji, ale i dla pięknych widoków, jakie ukażą się wam z tego miejsca.

Quinta do Seixo to nazwa, która z pewnością nie wszystkim coś mówi, ale jeżeli powiem, że stoi za nią marka Sandeman, to niektórym już coś świta. Sandeman to w końcu świetne rozreklamowany brand i dla wielu pewien symbol w świecie porto. Któż z nas nie kojarzy charakterystycznej sylwetki Dona pojawiającego się na etykietach win producenta, które obecne są na wielu rynkach. Quinta do Seixo to posiadłość należąca właśnie do Sandemana znajdująca się po drodze do Pinhão. Odwiedziłem ją już po raz drugi wracając tu z pewnego rodzaju sentymentem, gdyż podczas pierwszej podróży do Douro, to między innymi tutaj zakochałem się w tym cudownym regionie. Sandeman należy do Sogrape Vinhos, potentata w branży winiarskiej. Sama Quinta do Seixo została nabyta przez Sogrape w 1987 roku, a korzenie samej posiadłości sięgają XVII wieku. Obejmuje ona 100 ha, z czego ponad 70 ha to winnice. Marka Sandeman sięga swoimi korzeniami 1790 roku i została założona przez George’a Sandeman’a. W kolejnych latach przedsięwzięcie bardzo szybko się rozwijało, co trwa po dzień dzisiejszy. Quinta do Seixo to cel wielu wycieczek zorganizowanych, ale też destynacja turystów indywidualnych. Popularność marki z pewnością przyciąga odwiedzających, podobnie jak piękne widoki, które możemy podziwiać z samej quinty. Wina Sandemana reprezentują przyzwoity poziom, choć tych nieco bardziej rozeznanych w temacie, nie przyprawiają o szybsze bicie serca. To pewien rodzaj mainstreamu w uczciwym, aczkolwiek nieporywającym wydaniu. Widoki z Quinta do Seixo są co prawda zjawiskowe, ale zapewniam was, że całkiem niedaleko można znaleźć lepsze. Warto jednak do Sandemana podjechać. Na miejscu możecie zaliczyć degustację lub pełny tour po piwnicach i posiadłości.

Jeśli podejmiecie odrobinę wysiłku i zrobicie sobie małą wspinaczkę ( samochodem oczywiście ), to w niedalekiej odległości od Quinta do Seixo znajduje się mały klejnot Douro, a mianowicie Quinta da Côrte. Bajkowo położona, istny taras Douro, a do tego doskonałe wina. Miejsce absolutnego spokoju, z dala od tłumów, gdzie chłonąć można wszystkimi zmysłami to, co w Douro najpiękniejsze. Przez wiele lat quinta była własnością lokalnych rodzin i produkowała winogrona oraz okazjonalne partie wina, które sprzedawała większym producentom porto. W 2012 roku Philippe Austruy, właściciel kilku posiadłości we Francji ( np. w Prowansji czy Médoc ), ale też za granicą (Toskania), poszukiwał winnicy w Douro. Kiedy przyjechał obejrzeć Quinta da Côrte, była to miłość od pierwszego wejrzenia. Budynki były co prawda w opłakanym stanie, ale potencjał miejsca był wyjątkowy. Dojście do porozumienia z rzeszą spadkobierców zajęło ponad rok, zanim zakup został sfinalizowany. Dziś to piękne tarasowe winnice (24 ha), odrestaurowane budynki, które również mieszczą pokoje gościnne ( dzieło architekta Pierre’a Yovanovitch’a ) charakteryzujące się wyrafinowaną prostotą, elegancją, zachowując przy tym tradycje tego miejsca. Quinta da Côrte to wspaniała enklawa, marzenie każdego, kto podróżuje po Douro. To też wybitne wina – zarówno porto, jak i wytrawne Douro DOC. Zapomnijcie o Sandemanie i przyjedźcie tutaj, a na pewno nie pożałujecie. To tylko klika kilometrów dalej, ale jakby zupełnie inny świat, który może być tylko wasz.

To tylko mały wycinek tego, co udało mi się zobaczyć i czego doświadczyłem w Douro. Wkrótce ciąg dalszy, więc poczekajcie cierpliwie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d bloggers like this: