Węgry znajdują się w niedalekiej odległości od nas i warto o tym pamiętać w kontekście wina. Kraj ten od zawsze słynął z zacnych trunków i stan ten nie zmienił się po dzień dzisiejszy. Dla mnie, Węgry to coraz bardziej ekscytująca destynacja i staram się powoli eksplorować tamtejsze winiarstwo. Z pewnością dla wielu z was, Węgry kojarzą się przede wszystkim z Tokajem, jednak byłoby to pewną niesprawiedliwością dla dużej grupy winiarzy z innych regionów, ograniczać swoje zainteresowania jedynie do win z tego obszaru. W tym kraju jest znacznie więcej do odkrycia.
Choć sam wina z Tokaju bardzo sobie cenię, to sięgam także po te z pozostałych regionów – Eger, Somlo, Szekszard, Villány – to najważniejsze z tych, które powinno wziąć się pod uwagę. Dziś zatrzymamy się krótko w Somlo, bo bohater wpisu pochodzi właśnie stamtąd.
Somlo to niewielka, można by rzec, kieszonkowa apelacja, bo składająca się z około 600 hektarów winnic. Ten znajdujący się w północno-zachodniej części kraju region, zlokalizowany jest na stokach wygasłego wulkanu ( obejmuje trzy wzniesienia: Somlo, Ság-hegy oraz Kissomlyó ), co w sposób oczywisty przekłada się na miejscowe terroir, a wina stąd pochodzące mają niepowtarzalny charakter. Mamy tutaj do czynienia z podlegającą erozji bazaltową glebą pochodzenia wulkanicznego. Sama tradycja uprawy winorośli na tym obszarze sięga daleko wstecz – jak podają źródła mówimy o czasach pierwszego króla Węgier Stefana I Świętego. Somlo znane jest przede wszystkim z win białych powstających z takich odmian jak olaszrizling, juhfark, furmint, hárslevelű, traminer, sylvaner, chardonnay, choć dopuszczone są także pewne czerwone szczepy. Tutejszą flagową odmianą jest bez wątpienia juhfark, który rośnie w tym miejscu w zasadzie od zawsze ( pod względem areału upraw zajmuje drugie miejsce po olaszrizlingu ). O samym szczepie juhfrak napiszę nieco więcej przy okazji recenzji konkretnej etykiety powstałej właśnie z niego.
Dziś naszym bohaterem jest furmint, bo to on konkretnie odpowiada za tytułowe wino – Kőfejtő Pince Furmint 2018.
Kőfejtő to projekt, za którym stoi winiarz Péter Tóth posiadający malutki areał winnic ( 1 hektar na własność plus pozostałe cztery wydzierżawione ). Rodzina Pétera ma dość bogate tradycje winiarskie w tej okolicy, jednak dopiero od 2008 roku, gdy on sam przejął rodzinną działkę, przedsięwzięcie nabrało rozpędu. Producent uprawia ( w sposób organiczny ) typowe dla regionu odmiany: juhfark , furmint, hárslevelű, olaszrizling oraz jako jeden z niewielu tutaj, cabernet sauvignon i syrah. Pierwsze wina zaczął butelkować w 2011 roku. Jego etykiety są w charakterze wulkaniczne, wierne siedlisku, ale jednocześnie współczesne, czyste, dopracowane. Fermentują ( z użyciem rdzennych drożdży ) i dojrzewają w dębowych beczkach z węgierskiego dębu z lasów Zemplén.
Jego Furmint 2018 pochodzi z winnic z zachodnich stoków wzgórza Somlo. Dojrzewa 6-8 miesięcy na osadzie we wspomnianych dębowych beczkach. Prezentuje złocistą suknię oraz pewien stopień utlenienia. Odnajdziemy tu przejrzałe białe owoce, przejrzale jabłka, mirabelkę, kiszoną słodką cytrynę, miód, słodki imbir, masło, słone i dymne nuty, delikatne aromaty bulionu, skalno-mineralny charakter, zapach łąki. Usta czyste, średniej materii z gorzką skórką cytrusa, soczyste, harmonijne, słonawe i słodkawe jednocześnie, kwasowe, z długim owocowym posmakiem. Do tego niski alkohol ( 11% ). Naprawdę interesujące. Rocznik 2018 został rozlany do jedynie 880 butelek. O winach Kőfejtő będę jeszcze wspominał na łamach bloga, bo na degustacje czeka reszta etykiet z portfolio Pétera.
Wino połączyłbym np. z sushi, kiszonymi warzywami, białymi szparagami, pieczonym selerem, fenkułem w kremowym sosie, kurczakiem w ziołach oraz tym z dodatkiem owoców ( np. ananasa ), pieczonymi polędwiczkami wieprzowymi z jabłkiem, rybą pieczoną z dodatkiem cytryny, świeżym kremowym kozim serem.
Wino zakupiłem u importera Rafa-Wino. Znajdziecie tam też pozostałe etykiety producenta, o których wkrótce napiszę więcej.